wtorek, 6 sierpnia 2013

EVELINE czyli obiecany post o kosmetykach i moje lipcowe odkrycia...



Ostatnio w moje ręce w drogerii wpadł Krem EVELINE BioHYALURON 4D z kwasem hialuronowym, akwaporynami i biokolagenem. Muszę się przyznać, że na wiosnę rozpieszczałam swoją skórę kremem nawilżającym od Estee Lauder i niestety, nie doczekałam się tego wielkiego „woooow” przed lustrem. Milczeniem pominę spustoszenie portfela.
Natomiast BioHyaluron od Eveline bardzo mile mnie zaskoczył. Jest niesamowicie lekki, natychmiast wsiąka w skórę, błyskawicznie ją nawilża. Nie pozostawia tłustej warstwy jak np. niektóre kremy Garniera. Wspaniale pachnie – co potwierdzi mąż. Biorąc pod uwagę jego wielozadaniowość i przystępną cenę, jest to do tej pory mój TOP ONE. Polecam każdej kobiecie: na opakowaniu jest napisane, że przeznaczony jest dla kobiet 30+, uznaję jednak, że ten przedział wiekowy powinien być znacznie szerszy.
Natomiast jeżeli chodzi o likwidację zmarszczek, to niestety miłe Panie chyba zostaje nam botoks… jeszcze żaden krem nie zlikwidował moich rys od uśmiechu ani zmarszczek na czole (od myślenia) i dekolcie (od ciężaru piersi – kto dźwiga, ten rozumie). Także zbieram na botoks (sama nie wiem, czy to żart?). Byle by nie wyglądać ot tak:




Kolejne na tapetę idą lakiery i błyszczyki  EVELINE, które miałam okazję testować.

Z lakierów najbardziej podoba mi się 715 i 716 – czerwień i śliwka odpowiednio. Reszty jeszcze nie testowałam, to bardziej jesienne kolory. Ciekawy jest 712 – coś w odcieniu morskim, może bardziej algowym.Lakiery bardzo dobrze się rozprowadzają, dobrze kryją. W zasadzie można poprzestać na jednej warstwie i nabłyszczaczu. Kiedy wysychają, pachną. Jedyny mankament to to, że szybko odpryskują. 

Błyszczyki również dobrej jakości. Są trochę lepkie i dość transparentne, ale chyba takie mają być. Ja mam totalnego bzika na punkcie drugiego od lewej – piękny, brzoskwiniowy nudziak. Będzie się dobrze prezentował na posiadaczkach rudych włosów i blondynek. Dla brunetek polecam wszelkie odcienie różu. O makijażu dla rudych – przy następnej okazji i może odważę się na kilka zdjęć en face. 

I jeszcze jedna seryjka, zakupiona w lipcu. O lakierach Golden Rose można by pisać eseje – to kolejna dobra, polska firma, a do jej lakierów nie raz na pewno będę jeszcze wracać. Tym razem niestety FLUO-zawód. Ze wszystkich kolorków nadaje się i dobrze kryje jedynie róż. Zielony minimalnie się utlenia, ale traci w ten sposób klasę, którą lakier prezentuje będąc we flakonie. Żółty – zielenieje. A lakier Bell, jest okey, ale długo schnie i potrzeba trzech warstw do pełnego krycia.

To tyle u mnie bardziej lipcowo, niż sierpniowo. Zbieram się w sobie, żeby pokazać Wam zdjęcia makijażu na sobie… chyba, że Wy same chcecie, żebym Was pomalowała? Chętnie to zrobię, dajcie znać! 

wasz szalony szachraj 

1 komentarz:

  1. Mam kilka błyszczyków z Eveline -to jedne z moich ulubionych :) kosztują grosze a mają prześliczne kolory. Każdy błyszczyk zjadam średnio po 5 minutach więc akurat trwałość lub jej brak nie stanowią dla mnie zadnego problemu ;)
    Kremu natomiast nie testowałam, ale myślę że spróbuję zachęcona recenzją.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Napisz do mnie, będzie mi bardzo miło :-)