poniedziałek, 23 września 2013

Wakacyjne łowy kosmetyczne, czyli jak na urlopie nastawiłam się na egzotyczne kosmetyki...

Witam wszystkich! 

Jeszcze trochę raczkuję w kwestiach blogowych, ale już dzięki podpowiedziom pojawiła się zakładka, gdzie można kliknąć, jeśli się by chciało poobserwować, do czego zachęcam. 

A tymczasem chciałabym podzielić się z Wami moimi kosmetycznymi przemyśleniami z wakacji. Otóż, celem regeneracji po wyczerpującej pracy i niezliczonych latach bez wakacji :-) wyjeżdżawszy na nie, założyłam, że będę szukała kosmetycznych inspiracji. Wypadło na Turcję, więc miałam nadzieję, po pierwsze primo, że: 
1. trafię na farbę do włosów w odcieniu rudym, ale nie realizowanym przez czerwienie (czyli w numeracji raczej 743, 704, a nie 566, 755), dodatkowo dostosowaną do Tureckiego włosa, czyli mocniejszą; 

po drugie primo, że
2. trafię na tanie kosmetyki, bo naród turecki ubogi, a Turczynki, podobne z urody do np. Egipcjanek, lubią się malować, zwłaszcza oczy - zatem liczyłam na cienie do oczu w intensywnych kolorach. 

A TU ZONK. 

Wszystkie farby do włosów miały właśnie szóstki w cyferkach je opisujących, czyli wyczarowałyby z rudej mej czupryny czerwone włosy a'la Rihanna, a kosmetyków Tureckich - nie znalazłam wcale... 

Za to, zarówno w Turcji jak i podczas wycieczki po Rodos, znalazłam...




tutaj aż po 10 lir tureckich, ale nie przejmujcie się, to kosmiczna cena w kiosku przy plaży! W normalnym sklepie kosztowały ok 2 lir. A poniżej w Grecji, po 3,50 euro. 

Niesamowite, nie? Człowiek jedzie na drugi koniec świata, chce poznać nieco egzotyki regionu, nastawia się na kosmetyczne łowy, a koniec końców maluje paznokcie lakierami Golden Rose zakupionymi w tureckim markecie Migros (grupa Tesco) - i to by było na tyle z marzeń o egzotycznych kosmetykach :-) 






niedziela, 22 września 2013

No to ruszamy w wieeeelki, wirtualny świat!

Cześć wszystkim,
melduję, że wróciłam z wakacji, a teraz, wypoczęta i w nowej fryzurze chciałabym przeprowadzić swój blogowy coming-out.

Zatem: witajcie wszyscy na moim blogu kulinarno-kosmetycznym i nie całkiem profesjonalnym! Będę pisała o kosmetykach, które skradły moje serce; postaram się regularnie umieszczać zdjęcia metamorfoz. Znajdziecie w nim również przepisy na kolorowe, smakowite dania i pewnie szczyptę romantyzmu - a co tam, niech będzie, że jestem romantyczką, bo czy wszystko musi być zawsze poważne?

Zapraszam do odwiedzania mnie. Jest to mój sieciowy debiut, mam nadzieję, że pomożecie mi zrozumieć zasady działania takich blogów w internecie i wesprzecie podczas ataku trolli.

Mam nadzieję, że każda otwarta dusza, dość liberalna i trochę szalona, znajdzie tu dla siebie coś ciekawego.

Witajcie!


niedziela, 1 września 2013

Kulinarne zakończenie sierpnia: rolada biszkoptowa

Cześć dziewczyny,

uwzięłam się na tę roladę biszkoptową, nie ma co :-) Faktycznie odkąd mężowej mamie podkradłam przepis robię ją najczęściej ze wszystkich ciast, nie powiem, że nie ku uciesze męża, który potrafi zjeść pół rolady na raz i żeby była pełna jasność, zupełnie tego po nim nie widać. 
W każdym razie wyczarowałam wczoraj roladę z malinami, była (i wciąż jest) pyszna, żałuję chwilami, że ja sama muszę się tak pilnować, bo być może razem z m. zjedlibyśmy na spółkę całą na raz:
Krem jest oczywiście na bazie mascarponu - ja kremu już nie słodzę, bo sam biszkopt jest słodki i galaretka (tym razem kiwi), malinki przełamują słodycz ciasta i delikatność kremu. Mniaaam....
 A poniżej możecie zobaczyć jak wygląda rolada po zwinięciu i przekrojeniu na pół - trochę pomarszczona na górze, ale w przyszłości pomyślę nad liftingiem dla niej:




Lakierowe love, czyli moich kilka lakierowych prób i błędów

Cześć dziewczyny!

Na początku wklejam zdjęcie lakieru Wibo, o który pytała Kasia.  Lakier kupiłam ubiegłej jesieni, jednak z niewiadomych dla mnie przyczyn wypróbowałam go dopiero teraz. Jest dobry, super komponuje się z turkusami, a bardziej kontrastujący i odważny efekt można uzyskać łącząc go z różem. 
 Obok Wibo jak widzicie stoi mój Gel Effect Sephory. Ma on i wady i zalety, co stwierdzam zużywszy już całą buteleczkę. Po pierwsze i przede wszystkim lakier cudownie nabłyszcza - efekt jest niesamowity, na paznokciu tworzy się jakby tafla lodu. Niestety, tafla lodu jest krucha i pęka np. pod wpływem uderzeń pazurkami w klawiaturę. Ja akurat w pracy siedzę non-stop nad klawiaturą, więc pęknięcia pojawiają się już pierwszego dnia. Chciałabym też, żeby był bardziej wydajny, chociaż być może to jest tak, że to ja maniakalnie używałam go przez te dwa ostatnie tygodnie. 
Pęknięcia po Gel Effect (i niewielkie podpowietrzenia) możecie zobaczyć na zdjęciach z mieszanym czerwono-bordowym frenczem: 

W kwestii idealnego frencza muszę jeszcze poćwiczyć, gdyż trzęsie mi się ręka przy malowaniu czubków paznokci i wychodzi to rożnie. O dziwo lepiej maluje mi się lewą ręką niż prawą - a jestem praworęczna. Dlatego wklejam tylko tę ładniejszą dłoń, czyli prawą, a jak się wyrobię (kiedyś....) to wkleję obie. Jak widzicie na zdjęciu, Gel Effect daje piękny błysk, ale nie jest to dokładnie tak samo idealny efekt żelowy jaki można uzyskać w salonie kosmetycznym lub u zaprzyjaźnionej koleżanki. 

A na koniec wklejam absolutny, stylizacyjny hit - nabyłam, za namową własnej, rodzonej rodzicielki zegarek Geneva - zamówiłyśmy na Gruponie jakieś dwa tygodnie temu. Zegarki rozeszły się jak świeże bułeczki, więc zakładam, że statystycznie, wśród czytających, może pojawić się ktoś, kto je również wtedy nabył? Nie pytam czy któraś z Was posiada jakąś swoją Genevkę, bo pewnie znowu odkryłam Amerykę i już cały naród je posiada, ale powiem Wam, że za 39.90 efekt jest niesamowity:

Z innych kwestii, w końcu wybieram się na wakacje i mam nadzieję, że odkryję na nich mnóstwo ciekawych kosmetyków. Relację zdam po powrocie, bo nie wiem jak będzie z dostępem do internetu, ale obiecuję robić zdjęcia wszelkich napotkanych nowości kosmetycznych i może skrobnę jakąś porządną recenzję. A jak wasze kosmetyczne wrażenia z wakacji? Czy jest jakiś kosmetyk, bez którego nie możecie się obejść?